Dziennik osobisty, czyli co się w głowie namieszało.

Byłam piątkową uczennicą. Uczyłam się, kułam i ryłam. Nie lubiłam tego. Chodziło o to by świat dał mi spokój, by go zadowolić. Chodziło też o to,  by robić jak mi każą, bo tak trzeba było. Cel przysłonił ciekawość i otwartość. Blichtr oceny, czy czerwonego paska wystarczał na bardzo krótko. Blask szybko gasł a chwilowa, bardzo chwilowa satysfakcja, niemalże natychmiast zionęła pustką. Nauka nie była dla mnie ani łatwa, ani przyjemna. Oceny stały się celem, zadaniem, a czerwony pasek metą, do której należało dobiec za wszelką cenę i to jako pierwsza. Byłam w tym świetna.

Koniec szkoły, nie tylko podstawowej ale i średniej, pozostawił nie głodną. Byłam głodna relacji, przygód, wrażeń i doświadczeń. Żadnej z tych rzeczy nie dała mi szkoła. Moja ciekawość miała połamane nogi, nigdzie mnie nie prowadziła.  To co mnie prowadziło to poczucie, że wyszłam z klatki i mogę wszystko. Ale znałam siebie bardzo słabo, więc nie wiedziałam czego pragnie moje serce.

Dlatego dziś wartością jest dla mnie nauka z ciekawości, a nie dla oceny. Zgadzam się na bycie trójkową uczennicą.  Wybieram zgłębianie historii ludzi opisane w książkach do późnych godzin wieczornych, na taniec, śpiew, na bycie ostatnią i przeciętną, na podejmowanie prób po to tylko by ponieść porażkę, albo zwyciężyć dla samej siebie. Zgadzam się na tworzenie lepszych i gorszych dzienników z rysunkami, na dobre i całkiem przeciętne opowiadania, na dyskusję i wyrażanie swojego zdania, na domaganie się informacji zwrotnej, na NIE wobec krytyki i wyśmiewania, potrzebę bycia widzianą i braną pod uwagę.

Wybieram bycie trójkową uczennicą.

***

Nikt mi w szkole nie powiedział, że mogę mówić NIE. NIE gdy siadasz za blisko, albo gdy oczekujesz, że zrobię coś czego nie chcę zrobić.

Że moje ciało jest ważne, jest ze mną zawsze, nigdy mnie nie opuści i dlatego należy o nie dbać.

Że mogę wyrażać swoje myśli, czuć uczucia i marzyć swoje marzenia.

Nikt mi nie powiedział, że każde NIE, to jednocześnie TAK dla czegoś innego.

Że wizja wiąże się z działaniem, bez niego nie ma spełnionych marzeń, jeśli ktoś mówi ci, że samo się spełnia to kłamie.

Nikt mi w szkole nie powiedział, że moje zdanie jest ważne, że jestem cudem a nie problemem, że mam prawo tu być, jak każdy inny człowiek, bez względu na kolor oczu, krótszą nogę lub jej brak.

Nikt mi nie powiedział, że dawaj i bierze, są równie ważne, że możesz i dawać i brać.

Że intencja równa jest jej skutkowi, że twoja intencja w pełni wpływa na skutek, który przyniesie.

Że wolność jest w tobie i we mnie, można ją czuć zawsze i wszędzie, ale to nie znaczy, że nie można jej bronić.

Nikt mnie nie zaciekawił tym, co mówią inni. Nie powiedział, że każde słowo kryje w sobie intencje i potrzebę, że nawet to wypowiedziane w złości i inne niż moje, niesie wiadomość o drugim człowieku. I mimo, że mogę się z nią nie zgadzać to oboje zasługujemy żeby być.

Nikt mi nie powiedział, że JA to także TY. Że JA bez TY nie istnieje. Że TY bez JA również ma małe szanse.

Nikt mi w szkole nie powiedział, że ocena mówi o tym, ile umiem, albo ile zapamiętałem, a nie mówi, że jestem mądra lub głupia.

Nikt mi w szkole nie powiedział, że nigdy nie zadowolę wszystkich, zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie chciał ze mną siedzieć w ławce a to nie znaczy, że jestem do niczego.

Nikt mi w szkole nie powiedział, że przyroda kocha każdego, ale wymaga szacunku i delikatności, w przeciwnym wypadku w akcie obrony skazuje ludzi na głód i cierpienie.

Nikt mi w szkole nie powiedział, żeby się cieszyć, tak po prostu każdego dnia.

Tego wszystkiego nauczyłam się sama, wiele lat po skończeniu szkoły.

***

Zamknij oczy. Weź 3 oddechy. Nie śpiesz się.

Przypomnij sobie siebie  z dzieciństwa: jak wyglądałaś, co lubiłaś robić, co lubiłaś jeść, jak wyglądał twój pokój?

Teraz wyobraź sobie że dziś, ty dorosła, spędzasz czas ze sobą z dzieciństwa.

Gdzie jesteście? Jak wyglądacie? Co jest dookoła? Co robicie? Możecie zrobić coś wyjątkowego lub po prostu spędzić razem czas na zabawie, czy spacerze.

Weź 3 oddechy

Jakie masz uczucia? Co czujesz w ciele, gdy jesteście razem?  Jaki jest zapach dookoła? Czy czujesz podmuch wiatru? Czy słychać dźwięki? Co czujesz, gdy bierzesz za rękę siebie  z dzieciństwa? Co czujesz gdy ona na ciebie patrzy, gdy podaje ci zabawkę.

Weź 3 oddechy

Poczuj ten moment.  Poczuj wdzięczność.

Dobrze, że jesteś. Dobrze, że się urodziłaś, bo bez tego, twoje dorosłe życie nie byłoby możliwe.

***

Na szczęście nie trzeba w dzisiejszym świecie rodzić dzieci, nie musisz być matką by się spełniać, być szczęśliwą i żyć jak chcesz. Na  szczęście, gdy dzieci wylatują z gniazda, życie kobiety-matki nie musi się kończyć. Coraz więcej z nas daje sobie prawo, do życia jak chcą bez względu na to czy mają dzieci czy nie.

Czy cieszę się, że jestem? Czy cieszę się z bycia ze sobą? Czy cię się, że widzę się rano w lustrze? Czy jest mi ze sobą dobrze?

Kobiety są uczone by być dobrymi córkami, żonami, matkami, że inni nas potrzebują i na nas polegają. Im bardziej potrzeby innych przedkładamy przed swoimi tym bardziej nam się wydaje że jesteśmy warte, dobre, lepiej o sobie myślimy.

Długo mi zajęło by odważyć się kłaść swoje potrzeby przed potrzebami innych. Za każdym razem gdy mówię, że jestem dla sobie najważniejsza boję się, że mówię coś złego i dostanę za to po głowie.

Doktor Shefali Tsabary autorka książek o świadomym rodzicielstwie mówi:

To jest czas byśmy my kobiety zmieniły wzorce, kochały się w pełni i traktowały się w pełni zasługując na dobro i szacunek. Im bardziej będziemy sobie na to pozwały tym więcej będą widziały to nasze córki i synowie.

Nauczą się jak uszanować siebie i innych. To ważne by twoja córka (albo córka twojej przyjaciółki) widziała jak matka ceni siebie i swoje życie, jak celebruje swoja autonomię. Dlaczego? Bo każdy człowiek na to zasługuje.

***

Ekhart Tolle, autor książek: „Potęga teraźniejszości” oraz „Nowa ziemia” opowiedział kiedyś historię. Na jednym z wykładów zapytano go o to, które warsztaty rozwojowe poleca.

-Na co warto się zapisać? Co byś wybrał?-pytano. Ekhart nie umiał wybrać:

-Nie wiem. Wszystkie te kursy wydają się być bardzo atrakcyjne. Ale…-dodał:

-Gdybyś kilka razy dziennie, przez pięć minut, skupił się tylko na własnym oddechu, to za rok twoja świadomość będzie dużo wyższa niż po kilku dniach szkoleniua. I masz to za darmo.

***

Buddyjski mnich Haemin Sunim w książce Zwolnij wreszcie pisze:

W kawałku jabłka wetkniętym w śniadaniówkę mieści się cały wszechświat. Jabłoń, promienie słońca, chmury, deszcz, ziemia, powietrze, pot farmera. Samochód dostawczy, benzyna, targ, pieniądze, uśmiech kasjerki. Lodówka, nóż, deska do krojenia, matczyna miłość. To wszystko się w nim zawiera. Wszyscy we wszechświecie zależymy jedni od drugich. Teraz pomyśl o tym, co istnieje w tobie. Nosimy w sobie cały wszechświat.

I ty. I ja. I sąsiad. I koleżanka.

Wszyscy.

***

Od lat piszę dziennik wdzięczności. Codziennie zapisuję za co jestem wdzięczna. Czasem to są zwykłe rzeczy: jak dach nad głową czy spacer z psem. Ale czasem, to jest wdzięczność za to, że gdy przytulam się do męża to wciąż czuję mrówki w ciele albo, że ktoś napisał do mnie z podziękowaniem za książki.

***

Doktor Christiane Northrup (autorka: Ciało kobiety. Mądrość kobiety) podzieliła się jakiś czas temu pomysłem na budowanie miłości własnej. Spróbuj!

Codziennie stajesz przed lustrem, patrzysz sobie głęboko w oczy, bierzesz wdech i z przekonaniem mówisz:

Kocham Cię.

I tak przez 30 dni. Nic więcej.

***

Gdy miałam trzy lata zachorowałam na raka. 

W latach osiemdziesiątych, rodzicielstwo bliskości nie maiło racji bytu, wiec spędziłam 2 miesiące na oddziale onkologii bez mamy i taty. Rodzice nie mogli przebywać  ze swoimi dziećmi na oddziale. Nikt nie pamięta ile dokładnie czasu tam byłam. Moi rodzice wyparli ten czas z pamięci na długo.  Przypadkiem dowiedziała się o tym, co tak naprawdę się wydarzyło, gdy miałam szesnaście lub więcej lat. Byłam zupełne zdrowa, ale strach tamtego czasu pozostał w moich rodzicach i we mnie. Byłam wycofana i nieśmiała, a oni bali się nieustannie że: coś mi się stanie. Słyszałam to bardzo często.

Od zawsze, a może właśnie od czasu w szpitalu, chciałam być karateką.  Bruce Lee i Jean Claude van Damme byli moimi idolami. Serwowałam długie kopniaki z obrotem mojemu bratu, do czasu aż zaczął mi oddawać. Często śniłam o kobiecie. Stała w szarych, szerokich spodniach z płótna, białej koszuli i kimonie z materiału identycznego jak spodnie. Prawą nogę lekko wysuwała do przodu w wykroku, obie dłonie przenosiła na prawą stronę a w nich trzymała połyskujący miecz z ostrzem skierowanym do góry. Miała długie, siwe włosy spływające po ramionach, spokojna twarz z odrobiną zmarszczek wokół oczu. Czoło miała gładkie, oczy niebieski i bardzo mi się podobała. Marzyłam by być jak ta kobieta. Nie znałam takich kobiet, nie było ich w książkach które znałam, nie było ich filmach o bohaterach.

Gdy dziesięć lat temu, stanęłam nad brzegiem Bałtyku w białych, szerokich spodniach, niebieskiej koszuli z kapturem i białym szafraku z drewnianym mieczem japońskim w dłoni, pomyślałam, że moje marzenie się spełniło. 

***

Pierwszy raz kubeł zimnej wody, moje EGO dostało lata temu, gdy przeczytałam książkę, którą napisał  Ken Willber. Jej tytuł brzmiał: Boomerities. W skrócie, książka pokazuje współczesny świata rozwoju osobistego, czy jakiś rodzaj tendencji w nim. A mianowicie: ganiasz z warsztatu rozwojowego na warsztat, a w między czasie psychoterapia, praca z ciałem i medytacja, tarot i inne numerologie. Dodatkowo stosujesz NVC, NLP, reiki, dwupunkt i inne tajemniczo brzmiące podejścia. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko rozwojowi osobistemu, sama zaliczyłam niejeden warsztat czy szkolenie. I niejeden  z nich polecam, ale z umiarem i troską o siebie i swój portfel.

Rozumiem, że współcześnie czasem rozwój osobisty traktujemy jak jedzenie typu fast food: szybko i dużo. I wydaje nam się, że na pewno pomoże. Już zawsze będziemy piękni, młodzi, bogaci, a praca będzie dawała nam jedynie sens i radość, bez stresu czy zbędnej biurokracji.

Guzik prawda!

Od jakiegoś czasu nie chodzę na warsztaty rozwoju osobistego. Czułam się jak worek pełen ziemniaków, do którego ktoś na siłę wpycha kolejne warzywo, a on pęka w szwach. I mało tego, chełpiłam się, że tak wybrałam, że jestem lepsza, bo teraz robię sobie detoks od warsztatowania się. Nie potrzebuję tego!

I pewnej nocy obudziła mnie myśl: Zachowujesz się jakbyś pozjadała wszystkie rozumy. To był ten kolejny raz, kiedy (mam nadzieję) mój wewnętrzny narcyz dostał kopa w dupę.

***

Co by powiedział o tobie twój pies? Albo twoja przyjaciółka? Co mówi, gdy widzi cię bez makijażu albo w codziennych ciuchach? Czy to ma znaczenie? Czy się liczy? Opowiedz o sobie oczami przyjaciela, wroga lub zwierzęcia. Co w tobie lubi? A czego nie lubi? Dlaczego się przyjaźni właśnie z tobą? A co mówi, gdy słyszy że nie jadasz śniadania, a  w zamian za to pijesz kawę i w piżamie palisz papierosa na mrozie?

Ja biję na alarm, wkurzam się. Wiem. Wiem. Każdy  człowiek realizuje swoje potrzeby jak umie i chce. Jedną z moich nadrzędnych wartości jest troska. Dlatego nie umiem przejść spokojnie obok mówienia o sobie, że jestem głupia albo gruba. Nie umiem nie reagować, gdy ktoś z mi bliskich osób nie dba o ciało albo o zdrowie. Denerwuje mnie, gdy widzę swoją przyjaciółkę z papierosem na mrozie bez skarpet, a jedynie w samych kapciach. Dlaczego?

Bo moje doświadczenie jest takie, że gdy nie dba  o siebie, to za chwilę zabraknie jej czy jemu siły na kontakt i relację ze mną czy innymi ludźmi. Zmęczenie, otumanienie, brak energii, frustracja i krytycyzm: oto co wkrada się w świat ludzi, gdy nie dbają o siebie regularnie. Czy to egoizm? Nie wiem, może.

***

Dziś podzielę się z Tobą czymś co przeczytałam ostatnio.

Znasz opowieść o japońskim mistrzu uczącym, czym jest zen? Jeśli nie, to posłuchaj. Pewnego dnia mistrz przyjmował naukowca, który przyszedł, żeby dowiedzieć się czegoś o zen. Mistrz z pieczołowitością przygotował herbatę. Gdy zaparzyła się, napełnił gościowi filiżankę, ale nie przestał nalewać, kiedy woda utworzyła menisk, a następnie zaczęła ciec na spodeczek i matę. Naukowiec przyglądał się temu skonfundowany, aż w końcu nie mógł już dłużej znieść widoku przelewającej się wody i powiedział do skupionego mistrza: „Przelałeś, mistrzu. Wybacz, że ci o tym mówię, ale więcej już się do filiżanki nie zmieści”. Mistrz przestał nalewać, odstawił czajniczek i patrząc gościowi w oczy z tajemniczym uśmiechem powiedział: „Mój drogi, twoja głowa jest jak ta filiżanka. Masz umysł pełen opinii, domysłów i przypuszczeń. Jakże mam pokazać ci, czym jest zen, jeśli najpierw nie opróżnisz filiżanki?”

Naukowiec był mądry – zrozumiał.

Dlaczego o tym mówię?

Bo dziś, w dobie mediów społecznościowych  nasze głowy pełne są opinii i wyobrażeń na temat samych siebie i innych. Na temat tego jak trzeba i należy wyglądać, zachowywać się, pracować, co jeść, jak spędzać czas oraz co myśleć.

***

Wydawało mi się, że umiem słuchać siebie i innych. Medytuję, badam swoje ciało, uczę się empatii….bla bla bla…ale bywa, że nie słyszę wszystkiego. Moja biologia się zbuntowała. Wygląda na to, że moje mistrzostwo w dbaniu o sobie jest niewystarczające, bo ciało potrzebuje więcej luzu, relaksu i uwagi. Moja tarczyca się ‘psuje’, to sygnał ode mnie do mnie o uważności.

Jeszcze więcej uważności?

Poszłam do specjalistki. Zalecenia? Między innymi regularnie wizyty…. W lesie. W lesie!!! Nie u psychologa. Nie u masażysty. Nie na siłowni. Tylko w lesie. Jak dla mnie zalecenia szyte na miarę, bo mam kłopot z braniem leków hormonalnych.

Dość długo las ‘przegrywał’ z pracą czy obowiązkami. Potraktowałam, więc las jak spotkanie biznesowe i umawiam się na konkretną godzinę z drzewami.

Witaj. Mam na imię Aneta. Piszę dla dzieci i dorosłych

Mój dziennik jest fragmentem moich zapisków, przemyśleń i zainteresowań,  którymi dawniej dzieliłam się w newsletterze StyLOVE Listy Elektroniczne. 

 

Dziękuję za ostatni list. Wzruszył mnie, bo ja dopiero niedawno odkryłam, że mogę dbać o siebie. Tak długo dbałam głównie o innych.

∼ Monika K.

Aneta, twoje listy, teraz w tym czasie, są dla mnie jeszcze większym doładowywaczem dobrej energii. Takim dobrym paliwem na cały dzień czy dni. Czasem kierunkiem działania, złapania optyki, w którą stronę iść…

-Sylwia

Dostaję na skrzynkę dużo newsletterów i Twój był chyba najbardziej autentycznym jaki do mnie wpadł ostatnio. Ale w ogóle to miło zobaczyć, że za biznesem stoi prawdziwy człowiek.

∼Aneta Ch.